Głos Agenta: Siła kobiet – jedno biuro, elastyczna praca i wzajemne wsparcie

Marta Żukowska, Maja Liszewska-Girtler


Magda to odważna przedsiębiorczyni, która wraz z dwiema koleżankami prowadzi biuro ubezpieczeniowe w Kielcach. Dlaczego zamieniła etat na własny biznes? Zapraszamy na wywiad w kolejnej odsłonie cyklu "Głos Agenta".


Magda pracowała na etacie, jednak zapragnęła zmiany, wolała być niezależna, zarabiać dla siebie, decydować, kiedy i ile pracuje. Za namową koleżanki została agentem wyłącznym PZU, a niedługo po tym postanowiła rozwinąć swoją działalność i otworzyła biuro agenta, w standardzie Agent 2.0. Okazało się, że wybór franczyzy z PZU był strzałem w dziesiątkę! Dziś Magda dumnie prowadzi agencję ubezpieczeniową wraz z dwiema koleżankami. Każda z nich ceni sobie niezależność i elastyczność pracy, a do tego wszystkie bardzo się wspierają, zarówno w prowadzeniu biznesu, jak i prywatnie. Swoją historię Magda odpowiada w wywiadzie, który przeprowadziłyśmy w jej Kieleckim biurze. Zapraszamy na rozmowę.


Magdalena Plech-Pinda


Magda, powiedz nam skąd pomysł na zawód agenta ubezpieczeniowego?
To przypadek (śmiech). Całkowity przypadek! 2 lata temu zastanawiałam się nad zmianą pracy. Moja koleżanka, która też była agentką, akurat przechodziła na urlop macierzyński i podzieliłam się z nią informacją, że chciałabym poszukać dla siebie czegoś innego. Powiedziała mi wówczas: „Magda masz gadane, spróbuj w ubezpieczeniach”. Tak też się stało, fakt, że lubię rozmawiać z ludźmi, bardzo mi pomaga w tej pracy.

A wcześniej pracowałaś na etacie?
Tak, pracowałam na etacie, 8 godzin dziennie w pracy, 5 dni w tygodniu, więc stwierdziłam, że chcę coś zmienić. Chciałam mieć bardziej elastyczne godziny pracy. Własny biznes dał mi taką możliwość. Dziś to dla mnie bardzo ważne.

To fajnie! Ciekawa ta Twoja historia. Czy z tą zmianą zawodu wszystko poszło gładko? Nie przerażała ilość szkoleń? Czy na początku już poszło łatwo?
Na początku to jest taki skok na głęboką wodę: musimy założyć własną działalność, jest bardzo dużo szkoleń, egzamin KNF – dużo czasu trzeba poświęcić na naukę. To było bardzo dynamiczne – ale nie przerażające. A czy było ciężkie? Nie, powiem szczerze, że byliśmy prowadzeni za rękę od samego początku. W programie dla początkujących „Starter” było jasno powiedziane, czego oczekuje od nas PZU. Z każdym miesiącem było nowe szkolenie, mieliśmy też testy w Mobilnym Agencie – wygodnie w aplikacji. Wszystko szło dość łatwo i schematycznie.

Jakie szkolenia są Twoim zdaniem wygodniejsze dla agenta? Te w aplikacji mobilnej, czy te stacjonarne?
Tu są dwie strony medalu. Lubimy szkolenia stacjonarne, dlatego też, że jako agenci z małym stażem możemy się wymienić doświadczeniami, dużo uczymy się od agentów, którzy pracują w zawodzie wiele lat. Podczas spotkań pojawiają się w rozmowach różne ciekawostki, o których nie mamy pojęcia. Jeśli chodzi o szkolenia online, to dobre jest to, że możemy je zrobić wtedy, kiedy mamy czas. Pamiętam jedno szkolenie, które musiałam zrobić do końca miesiąca – to był ostatni dzień miesiąca 31, przed godziną 24 i dzięki temu, że było to dostępne online, zdałam ten egzamin. Stacjonarne jest inna jakość szkoleń – musisz się skupić w 100 %. Szkolenia online są zależne w dużej mierze od naszej samodyscypliny. Jeśli ktoś chce się nauczyć, dowiedzieć czegoś nowego, skupi się i poświęci czas również online.

Jak długo jesteś już agentem?
To mój drugi rok pracy jako agent.

Jak oceniasz po dwóch latach – to była dobra decyzja, nie myślisz, że jednak trzeba było iść w inną stronę?
(Śmiech) Wiecie, siedzimy w moim biurze, współpracuję tu z super z dziewczynami – to wszystko udało się w dwa lata! Jasne, że się cieszę. Jeszcze do grudnia byłam agentem terenowym, a teraz siedzimy w moim własnym biurze. To duża rzecz!

I jak lepiej się pracuje? W biurze, czy jednak teraz czegoś brakuje?
Nie, niczego nie brakuje, jesteśmy tutaj we trzy – dzięki czemu możemy elastycznie pracować z biura, a w inne dni jeździć w teren. Teraz nie zabieram pracy do domu, nie odpalam laptopa, tylko w sytuacjach wyjątkowych. Mogę się odciąć, mam biuro, w którym pracuję.

A klienci jak zareagowali na otwarcie biura?
Jedni bardzo chętnie przychodzą do biura, bo mogą pojawić się, kiedy im pasuje, inni wolą, żeby nadal ich odwiedzać – to zrozumiałe, bo tak się przyzwyczaili. Zapraszamy jednak tutaj, staramy się przekierować spotkania, żeby większość klientów spotykała się z nami wygodnie, w biurze.

Czy to jest taka lokalizacja, do której łatwo dotrzeć?
Tak, to jest taki ciąg komunikacyjny – obok mamy dworzec autobusowy i kolejowy, tu mamy główny przystanek w Kielcach, jest tu też najważniejszy deptak przy ul. Sienkiewicza.

Często przychodzi ktoś z ulicy?
To jest dopiero pierwszy miesiąc, ale tak miałyśmy takie sytuacje. Na razie patrzą, co tu jest, zaglądają. Może również potrzebna nam reklama, żeby ludzie się dowiedzieli o nowym miejscu, przyzwyczajali, że mają tu ubezpieczenia, żeby wiedzieli, że tu jest punkt PZU.





Na pewno przy otwarciu warto zrobić reklamę na lokalnych stronach, w rozgłośniach, na Facebooku na lokalnych grupach. Pobierzcie sobie z naszego Generatora Reklam gotowe materiały reklamowe. Wiemy też, że prężnie działasz na Facebooku. Od kiedy prowadzisz swój fanpage? 
Zaczęłam od pierwszego roku swojej działalności, założyłam fanpage. Teraz wracam mocniej - po otwarciu biura. Chciałam uderzyć do Internetu, bo wiem, jak duża jest jego siła. Dużo osób w naszym wieku korzysta z mediów społecznościowych, portali i czasami jak im się wyświetli nowinka o ubezpieczeniu, to mnie zapamiętają. Miewałam wiadomości bezpośrednio do mojej strony, zapytania o produkty. Wiem, że ta informacja dociera do ludzi. Aktywność na facebooku działa i to bez inwestowania w reklamę.

Zachęcam Cię do odwiedzenia naszych platform wiedzy, gdzie są kursy i poradniki jak prowadzić działania na Facebooku. Znajdziesz tam porządną dawkę darmowej wiedzy.
Tak, to wszystko się bardzo zmienia. Pojawił się w międzyczasie menadżer reklam – jak ktoś nie jest w tym codziennie, to może być ciężko. W social mediach cały czas trzeba być na bieżąco oraz śledzić, co dociera do jakiejś konkretnej grupy docelowej.

Ile metrów ma twoje biuro? Bardzo fajnie zaaranżowane. Co było tutaj wcześniej?
25 m 2, w sam raz na standard Agent 2.0. Kiedyś była tu piekarnia, były też ubrania dziecięce, a później upominki drewniane, ale firma się rozrosła i lokal był już dla nich za mały.

Czyli szczęśliwe miejsce i nawet parking macie!
Dokładnie, mamy wszystko, czego trzeba. Mamy też sympatycznych sąsiadów. Widać, że tutaj wszyscy z lokali dookoła się znają. Jest fryzjer, kantor, sklep spożywczy.

Warto więc dogadać się na jakąś barterową promocję – polecanie siebie nawzajem, zrobienie wspólnej promocji. Czy rozważałaś inne firmy, czy od razu było to PZU?
Rozważałam, zrobiłam poszukiwania, byłam na rozmowie również u konkurencji i właściwie wtedy wybrałam PZU. Dlaczego? Bo tam nie było programu na start, czyli „Pasa Startowego” – tego wsparcia na początku. Wiadomo, że nowy biznes, trzeba rozkręcić i chwilę to trwa, a to była pandemia. To była dobra decyzja!

A co najbardziej przemawia na plus za tą zmianą zawodu?
Zdecydowanie elastyczne godziny pracy. Mam więcej czasu dla mojego syna, mogę pracować z domu i nie muszę „odsiedzieć” 8 godzin dziennie. Odkąd pracuje w PZU, moje życie rodzinne dużo zyskało. A pracę wykonuję efektywnie, a nie godzinowo.

Zawsze miło mi to słyszeć, że kobiety tak dobrze sobie radzą, że nie muszą wybierać między rodziną, a karierą i mogą to łączyć.
Wcześniej byłam agentem terenowym i było inaczej, ale odkąd mam biuro dobrze sobie radzimy. Jesteśmy z dziewczynami we trzy, wiec dogadujemy się, że jeden lub dwa dni jesteśmy z biura, a resztę pracujemy zdalnie lub w terenie. Wiec ja też jestem w domu więcej. Mogę planować codzienność tak, żeby wszystko pogodzić.

Bardzo dobre rozwiązanie bardzo miło o tym słuchać. Wiadomo też, że są to początki, ale chciałam zapytać o finanse, czy to już się spina finansowo, czy jeszcze wymaga trochę czasu? 
(Śmiech) Spina się. Zanim postanowiłam otworzyć biuro, to już mi się spinało, jako agentowi terenowemu i tak się zastanawiałam, czy to już ten moment, czy jeszcze powinnam poczekać. Wygrałyśmy konkurs „Postaw na biuro”, to był ostatni kwartał 2022 roku, w styczniu były wyniki. Pamiętam, że prezentację wysyłałam ostatniego dnia grudnia (byłam do tego z synem w szpitalu), ale jak już nagrałyśmy film, zrobiłyśmy prezentację, to trzeba było wszystko spiąć i wysłać. Pomyślałam, co ma być, to będzie. Czekałam 15 dni i pamiętam, jak Anetka do mnie zadzwoniła, że jesteśmy na 4 miejscu i że to najgorzej. Ja jej powiedziałam: nie Anetka, to wspaniale, bo w tym konkursie jest aż 6 miejsc (śmiech). Wygrałyśmy kasę! Wybrałyśmy zwrot za remont oraz dofinansowanie czynszu przez rok.

Idealne na rozruch! Kiedyś zasady konkursu były inne. Teraz nagroda jest stricte na rozwój biura i na remont, więc pieniądze się nie rozchodzą. W PZU otwarcie biura jest za darmo, nie trzeba płacić za markę, wyposażenie itp. Meble są za darmo, ale lokal musi spełniać standardy, jeśli nie spełnia, to trzeba go odremontować, a remont jest w gestii agenta.
Tak, dopiero po remoncie przychodzi cała aranżacja wnętrza. Tym bardziej cenię tę nagrodę.

Chciałam zapytać o klientów. Skąd ich bierzecie? Czy to są głównie polecenia, reklama, obdzwonka z systemu Feniks?
Początki, to osoby bliskie, rodzina, znajomi, znajomi-znajomych. Oczywiście Feniks, kontakty przychodzące z infolinii. W systemie też były różne kampanie, z których korzystałam. Później ja miałam taki plus, że po roku, agentka z zespołu przeszła na emeryturę, a ja miałam pewnie spory przypis, więc kierownik zaproponował mi jej portfel klientów. Wtedy klienci dostawali informację mailową, że zmienił się ich agent. Niesamowite było to, że klienci sami do mnie dzwonili, by się przedstawić, poznać mnie, nawet kiedy jeszcze nie kończyła im się umowa. Miło wspominam pana, który napisał mi maila, że jest mu miło, że liczy na fajną współpracę, i że życzy mi powodzenia. Są ludzie, którzy są życzliwi i życzą też dobrze innym. To jest fajne w tej pracy.

Czyli zostali z Tobą ci klienci z portfela?
Tak, w większości zostali. Wiadomo, że cześć odeszła do innego towarzystwa, czy do swoich znajomych agentów, ale jednak duża część została ze mną.

Jeszcze w sprawie wsparcia PZU – co najbardziej Ci się przydało?
Oprócz szkoleń online (bo to była pandemia), to indywidualne zajęcia ze specjalistą produktowym. To było dla mnie najważniejsze, dużo wniosło do mojej pracy. Specjalista, z którym współpracowaliśmy, powiedział, że mogę zawsze do niego dzwonić, gdy będę potrzebowała jego rady. To było ogromne wsparcie, wówczas specjalista był przypisany do zespołu. Teraz to się zmieniło. Mimo że tego specjalistę zastąpiło 5 osób, to nie ma z nimi takiego kontaktu jak z tą jedną osobą. Teraz mamy za to bardzo fajny zespół i ogromne wsparcie wewnątrz tego zespołu. Dużo dowiadujemy się od agentów z większym stażem, a oni bardzo chętnie dzielą się z nami swoją wiedzą. Rozumieją, że mamy prawo jako nowicjuszki czegoś nie wiedzieć. Na szkoleniu każdy do nas podchodził i pytał, jak można nam pomóc, agenci odpowiadali na wszystkie nasze wiadomości, przyjęli nas z otwartymi ramionami.

Bardzo miło to słyszeć, że zespół tak dobrze funkcjonuje. Co by się nie działo, to jest zawsze kwestia człowieka oraz jego zaangażowania. W każdej pracy.
Racja! My wszystkie też wzajemnie się wspieramy w biurze. Ja jestem głównym agentem, mam też wspaniałego współpracownika (OWFCA) - Jarka, który pracuje zdalnie, ponieważ jest nauczycielem. U niego też ta elastyczność się świetnie sprawdza.

Fajnie, że kobiety w tej pracy tak się wspierają. A jak się tak dobrałyście we trzy? 
Ja z jedną agentką byłam na tym samym szkoleniu, a druga osoba przeszła do nas z innego zespołu, po zmianie struktury. Jacek Walasek nas ze sobą połączył. Chciał, żebym została mentorem nowej agentki, ja się oczywiście zgodziłam, to było pierwsze zapoznanie. Kiedy zaczęła korzystać z tego mojego wsparcia, tak się zgadałyśmy na wspólną pracę. Później moja agentka została mentorem trzeciej agentki. Jeszcze doszedł do nas jeden chłopak.

Niedługo zabraknie wam biurek! Latem obsługa na leżaczkach przed biurem. Współpraca crossowa, o której mówiłam, tu sprawdzi się idealnie!
Tak, nawzajem się polecać, kantor w wakacje, fryzjer przed wakacjami. I współpraca się kręci (śmiech). Na farbie kobieta może siedzieć kilka godzin – więc jest mnóstwo czasu na rozmowy.

Z agentem wiążą się pewne stereotypy – akwizytor, osoba z teczką. Czy spotykałaś się, z tym że ktoś rzucał słuchawką, kiedy dzwoniłaś? Czy czujesz, że już zmieniło się postrzeganie agenta, bardziej jako doradcy?
Wiadomo, zdarza się, ale czuję, że nie jestem postrzegana jako domokrążca z walizką. Potencjalny klient, już wie, że agent, to nie naganiacz zakupowy, a profesjonalny doradca, z dużą wiedzą. Zmienia się też świadomość ubezpieczeniowa klientów. Ludzie chcą spać spokojnie i mieć zabezpieczone wszystko, co dla nich ważne. Cenią sobie dobre doradztwo i jakość.

Myślę, że dużo zmieniły biura. Ludzie chyba coraz częściej wolą zawierać ubezpieczenia w eleganckim biurze u profesjonalisty, a nie zapraszać do siebie do domu?
Oj, zdarzało mi się zawierać umowy pod fastfoodową restauracją, pod marketem budowlanym. Mnie akurat często zapraszano do domu, bo klienci byli do tego przyzwyczajeni. Agentka, po której przejęłam portfel, była agentką terenową, miała swoich klientów od lat. Młodzi ludzie za to wolą zawierać ubezpieczenia w biurze, a nawet przez maila, żeby nie musieli już przyjeżdżać. Różne są potrzeby, ważne, że jesteśmy elastyczni i potrafimy im sprostać.

Fajne jest to, że teraz można to robić w różny sposób.
Tak, klienci są bardzo zadowoleni z moje.PZU, chwalą, że aplikacja jest dobrze zrobiona. Mogą tam sprawdzić płatności, szczegóły wszystkich polis, czy swoje szkody, albo kiedy kończy się ubezpieczenie.

Czy każdy może być agentem ubezpieczeniowym?
Wywodzę się z rodziny z działalnościami, wiec było to dla mnie naturalne. Skorzystałam z ulgi na start, wiec byłam przygotowana mentalnie na to, co się wiąże z działalnością. Mogłam się sprawdzić przez te dwa lata. Uważam, że już w pierwszym roku wiesz, czy nadajesz się do tej pracy, czy nie. Schody zaczynają się, gdy kończą się bliscy i trzeba zacząć sprzedawać albo z polecenia, albo szukać nowych klientów. Ten moment bardzo weryfikuje predyspozycje sprzedawcy – czy jesteś osobą otwartą. My agenci musimy mieć dyscyplinę wewnętrzną, samemu sobie organizować czas, szukać informacji, rozwijać się. Nie każdy się do tego nadaje.

Jak się rozwijasz?
Na pewno podczas szkoleń można pewne umiejętności nabyć, zwłaszcza te miękkie, ale myślę, że jak ktoś nie ma predyspozycji,  to bardzo szybko się wypali. Ja na przykład uwielbiam format szkoleniowy „PZU Movie”. Trafione w punkt, w moje poczcie humoru, satyryczne reakcje, ja siedziałam i oglądałam z zaciekawieniem i uśmiechem na twarzy. Te filmy są niby o produktach, a przekazują wiedzę w przystępny, zabawny sposób, dzięki czemu można połączyć przyjemne z pożytecznym. Czekam na omówienie kolejnego zagadnienia. Niektóre szkolenia nagrywane są bardzo długie, trwają na przykład 1 h i trudno się zmotywować do ich obejrzenia, a już i samo oglądanie bywa po prostu nudne. Movie to są krótkie filmy i bardzo dużo wiedzy. Krótko, zwięźle, na temat, satyryczne – super. No i ta gra aktorska, taka komediowa – dla mnie ekstra.

To chyba ulubiony format w całej firmie! PZU Movie ma wielu fanów, wszyscy oglądamy! Przekażę kolegom, którzy pracują przy tym projekcie, na pewno się ucieszą.

Wspomniałaś, że przez pierwszy rok miałaś drugą pracę…
Dokładnie tak, po roku decydowałam, że chcę poświęcić się tylko ubezpieczeniom i zupełnie tego nie żałuję. To był dobry ruch.

To trzymamy kciuki, żeby ubezpieczenia i praca z PZU dawały satysfakcję! Cudownie było poznać fajne, przedsiębiorcze kobiety! Trzeba zrobić cykl o kobietach w PZU – może będziemy się jeszcze kontaktować! Trzymamy kciuki za trzy silne babeczki! 

Dzięki za wywiad!


Zapraszamy na www Magdy: mplech-pinda.agentpzu.pl

Redakcja: Marta Żukowska